We Włoszech zdiagnozowano już ponad 200 zarażonych koronawirusem, a cztery osoby zmarły. Epidemia wybuchła na północy kraju – Lombardii, Wenecji Euganejskiej i Emilii-Romanii. W innych regionach zdiagnozowano pojedyncze przypadki. Ale rozprzestrzenianie się wirusa spowodowało, że w wielu miastach zamknięto muzea czy inne najchętniej odwiedzanie przez turystów miejsca – m.in. katedrę w Mediolanie. Podobnie zresztą jak szkoły wszystkich szczebli i uniwersytety.
Odbiło się to także na rozgrywkach sportowych.
W miniony weekend odwołano aż cztery z dziesięciu meczów 26. kolejki piłkarskiej Serie A, a zagrożona jest też następna seria spotkań – rozważane jest jej przełożenie. Jeszcze gorzej sytuacja wygląda w ligach siatkarskich, w której rywalizacja została po prostu odwołana.
Włoska federacja siatkówki w porozumieniu z organizacją kierującą ligami kobiet i mężczyzn oraz przedstawicielami regionów najbardziej zagrożonych koronawirusem (m.in. Piemontu czy Lombardii) ustaliły, że rozgrywki zostają zawieszone do 1 marca. Decyzja ta została ogłoszona po poniedziałkowym, nadzwyczajnym spotkaniu w Bolonii i jest ona efektem coraz szerzej zakrojonych działań krajowych władz w kontekście walki z epidemią.
Rozgrywki krajowe nie są jednak jedynym problemem. Bo w tym i w przyszłym tygodniu miały się odbyć kolejne mecze europejskich pucharów – Ligi Mistrzów, Pucharu CEV czy Pucharu Challenge – w których udział bierze kilka włoskich zespołów. Na ten moment nie wiadomo co chociażby z rywalizacją Trentino z Jastrzębskim Węglem w ćwierćfinale LM. Pierwsze spotkanie miało zostać rozegrane 3 marca we Włoszech, ale w tej sytuacji mało prawdopodobne, by wszystko odbyło się zgodnie z pierwotnymi założeniami.
Przykład z Chin, gdzie epidemia się nie zatrzymała, a wręcz przeciwnie – przybrała na sile – powoduje, że na tygodniowym zawieszeniu włoskich rozgrywek raczej się nie skończy. Ale zdrowie i życie zawsze jest ważniejsze – nawet od sportowych emocji.