Leo Messi przegrał swój czwarty wielki finał z reprezentacją Argentyny i zaszokował świat decyzją o końcu z grą w narodowych barwach.
W finale prestiżowego Copa America Centenario (w stulecie rozgrywek) Argentyna uległa w rzutach karnych Chile, które tym samym obroniło trofeum.
Choć świetne okazje marnowali Gonzalo Higuain i Sergio Aguero, zresztą z podań Messiego, to wszyscy i tak zapamiętają tylko zmarnowany przez najlepszego piłkarza świata rzut karny. I jego łzy po porażce.
Nadal niespełniony w kadrze. Choć wychwalany na całym globie bardziej niż jego wielki rodak, Diego Maradona, nazywany „piłkarzem wszech czasów”, „piłkarzem z innej planety” albo przynajmniej „piłkarzem z PlayStation”, nie był w stanie dać drużynie narodowej nie tylko najważniejszego trofeum w futbolu, ale nawet nawet w Ameryce Południowej (Argentyna dwukrotnie uległa w finale Copa Chile, a w 2007 Urugwajowi).
Nie wierzę w teorie spiskowe, że wykazał się pragmatyzmem i po prostu chce przedłużyć sobie karierę klubową, rezygnując z męczących zgrupowań, lotów za ocean, ciężkich meczów gdzieś w boliwijskim La Paz czy ekwadorskim Quito, po którym do Europy wraca się z „wirusem FIFA”, na czym cierpi klub w La Liga czy Lidze Mistrzów.
Mam nadzieję, że jest na to za wielki, choć złośliwi przypominają, że pragmatyzm kazał mu zakładać konta w Panamie, ukrywać zarobki i redukować wielkość podatków…
Sądząc po reakcjach kolegów z drużyny decyzja została podjęta na gorąco, mam więc tak samo jak oni nadzieję, że ją jeszcze przemyśli.
Czy możemy wyobrazić sobie wicemistrzów świata na mundialu w Rosji w 2018 bez największej gwizdy futbolu naszych czasów? Poza tym tego nie robi się dziesiątkom, a może nawet setkom milionów fanów na całym świecie?
Jaki to sygnał ze strony idola? Padłeś, to powstań! Doznałeś porażki, schowaj gorycz i zacznij walkę jeszcze raz!
Na największych sportowcach spoczywa wielka odpowiedzialność. Ich kariery i sportowe sukces są wielką inspiracją dla szarych ludzi, zmagających się na co dzień z szarymi problemami, biedą, chorobą bliskich, niemocą…
Są sygnały, że Leo miał dość współpracy z trenerami, którzy nie są w stanie pomóc mu w drodze do sukcesu. Że swoje dołożyła Argentyńska Federacja Piłkarska, która zawodzi piłkarzy pod względem organizacyjnym, razi amatorką, nie była w stanie pozałatwiać zawodnikom odpowiednich połączeń lotniczych w USA w czasie turnieju. Messi pisał o tym na Facebooku. Ale to nie usprawiedliwia dramatycznej decyzji Leo.
Zlatan Ibrahimović, piłkarz niemniej ambitny niż Messi od lat przyjeżdża na kadrę i od lat wyjeżdża sfrustrowany, że koledzy nie tacy jak w klubie, że wyniki dalekie od takich jak w klubie. Ale przyjeżdża.
Robert Lewandowski (przy okazji doceńmy jego zimną krew przy wykonywaniu pierwszego karnego ze Szwajcarią, choć presja była równie potworna), także wracał sfrustrowany z każdego meczu kadry. Właśni kibice gwizdali na niego w pamiętnym meczu z Danią, że nie jest tym samym piłkarzem co w Borussii Dortmund czy później w Bayernie. Także miał dość współpracy z Franciszkiem Smudą czy Waldemarem Fornalikiem. Ale nie zrezygnował z gry z Orłem na piersi. I przyszedł Adam Nawałka i reprezentacja Polski zagra w ćwierćfinale Mistrzostw Europy!
Dlatego, Leo, just don’t do it! Jesteś na to zbyt wielki i masz zobowiązania wobec nas, kibiców (o szokowanych sponsorach nie wspominając).
Odpocznij psychicznie, poczekaj na nowego selekcjonera (bo to chyba koniec „Taty” Martino) i konieczne zmiany w Federacji, które pewnie po Twojej decyzji trzeba będzie przeprowadzić i wróć! Przed Tobą wciąż wiele do wygrania! Popatrz na Euro 2016, która drużyna rzuci wyzwanie Argentynie za dwa lata na mundialu w Rosji? Niemcy? Będzie piękny rewanż za finał w Brazylii.
Za to bez Ciebie każdy będzie chciał wylosować Argentynę w grupie…