Cezary Kucharski udzielił wywiadu Sportowym Faktom WP.pl, w którym bynajmniej nie dążył do uspokojenia nastrojów wokół konfliktu, jaki wybuchł między nim a jego najważniejszym, byłym klientem. Agent piłkarski przekonuje, że zarzut szantażu jest sztucznie wykreowaną konstrukcją, która ma uderzyć w Kucharskiego i odwrócić uwagę od sedna problemu: czyli rozliczeń Lewandowskiego. Czuje się pokrzywdzony faktem, że do mediów wyciekło zaledwie kilkadziesiąt sekund nagrań ich rozmów, podczas gdy te trwały godzinami.
„Specjalnie dobrane są dwuminutowe wypowiedzi, które mają sugerować w przestrzeni publicznej, że dochodzi do domniemanego szantażu, pomijając, że rozmowy trwały kilka godzin. Publicznie udostępniono tylko mały fragment tej rozmowy, by pasował do tezy” – mówi Kucharski w wywiadzie. Twierdzi, że proponował Robertowi, aby ich spór rozstrzygnęła Krajowa Izba Gospodarcza na zasadzie arbitrażu, a przecież tak nie zachowuje się szantażysta. Najwyżej człowiek, który chce odzyskać należne, jego zdaniem, pieniądze.
„Nie to, że on się targuje i mówi, że należy mi się mniej. On mówi wprost: nic. To nie tylko była bezczelność, ale – według mnie – głupota podszyta absolutnym poczuciem bezkarności”.
Kucharski jest zdania, że Lewandowski nie przyszedł na spotkanie negocjować. Przyszedł nagrywać i szukać haków na drugą stronę konfliktu. „Szukał pretekstu do tezy o szantażu”.
W upublicznionym na łamach BusinessInsidera nagraniu pada kwota 20 milionów euro, jakie Lewandowski miałby zapłacić Kucharskiemu za święty spokój. Piłkarz Bayernu zbywa ją ironicznym śmiechem, odpowiadając: „zero złotych, zero euro”.