W marcu odbędą się wyczekiwane wybory prezydenta FC Barcelony, w których o schedę po znienawidzonym Jose Marii Bartomeu powalczy trójka kandydatów – Joan Laporta, Victor Font i Toni Freixa. Szanse wyborcze układają się właśnie w tej kolejności, co wymienione nazwiska. Wydaje się, że to Laporta, będący w przeszłości prezydentem Blaugrana, ma najwięcej zwolenników i tak też wskazują dotychczasowe sondaże. W toku wyborów wiele jeszcze może jednak się zdarzyć. Kibice, obserwując kolejne upokorzenia zespołu z Katalonii i wczytując się w raporty o sytuacji finansowej klubu, powoli przestają oczekiwać, że Barca będzie w najbliższych miesiącach uczestnikiem największych bitew na rynku transferowym. A te niewątpliwie rozegrają się, choćby o Kyliana Mbappe czy Erlinga Haalanda. Tymczasem zaskakującą deklarację składa jeden z kandydatów na prezydenta. Toni Freixa. Mówi o 250 milionach euro od inwestora, z którym na wstępne porozumienie.
„W sezonie 2021/22 sprowadzimy trzech cracków – dwóch do ataku i jednego do obrony, co pozwoli nam konkurować na najwyższym poziomie – mówi Freixa.”
W wywiadzie dla RAC1 nawet sprowadzenie Haalanda i Mbappe określa mianem „możliwego scenariusza”. To właśnie Barcelona powinna robić. Sprowadzać piłkarzy robiących różnicę. Czas pokaże, czy zapowiedzi kandydata okażą się zwykłą kiełbasą wyborczą i co najważniejsze – czy w ogóle dostanie szansę realizacji swoich zapowiedzi, ponieważ zapewne nie jest faworytem wyścigu o władzę w Barcelonie.
Barcelona w przyszłym sezonie jeśli wybory na prezydenta wygra Tony Freixa (wg jego deklaracji). No nie wiem czy socios pójdą za nim, widząc w środku nadal Busquetsa 😉 pic.twitter.com/bR3Y60zF87
— Michał Pol (@Polsport) February 22, 2021
W przestrzeni internetowej pojawiają się już jednak symulacje śmiałe, jak FC Barcelona mogłaby wyglądać w składzie z Mbappe, Haalandem i Messim, co na dziś wydaje się najwyższym poziomem „Football fiction”. Ciekawe zdanie w ostatnim „Stanie Futbolu” na Weszło wyraził Krzysztof Stanowski, znany z kibicowania Barcelonie. Jego zdaniem, jedyną drogą jest jeszcze większe zadłużenie klubu. Trzeba pójść do banków i do miliarda długów dosypać kolejne 200, 300 milionów – tyle ile potrzeba, by sprowadzić odpowiednich piłkarzy i ponownie rozgrzać ten kocioł. To jedyna opcja, by postawić klub na nogi.