Justyna Kowalczyk zawitała do „paszczy lwa”, czyli wystartowała w jednym z trzech zaplanowanych biegów w norweskim Lillehammer. Niestety Polka odpadła w ćwierćfinale i ostatecznie zajęła 16. miejsce. Triumfowała reprezentantka gospodarzy Heidi Weng.
Jak wiadomo od dawna, najlepsza Polska biegaczka nie szczędzi cierpkich słów pod adresem norweskich biegaczek i związanych z nimi licznych afer dopingowych. Sama zawodniczka żaliła się, że otrzymuje wiele nieprzyjemnych wiadomości ze strony norweskich kibiców.
Justyna Kowalczyk jest niepokorna i wydawało się, że ta niezbyt przyjemna atmosfera wokół jej osoby może ją tylko pozytywnie nakręcić. Póki co, w pierwszym dniu rywalizacji brakło jeszcze sił.
Po przeciętnym biegu kwalifikacyjnym, nasza reprezentantka w bardzo szybkim stylu wyszła na prowadzenie w ćwierćfinale, pozostawiając za swoimi plecami jedne z lokalnych faworytek: Marit Bjoergen i Heidi Weng.
Niestety, z czasem jej przewaga zaczęła gwałtownie maleć i na ostatnim wirażu obie te uznane biegaczki wyprzedziły naszą reprezentantkę. Trzecie miejsce, w tym ćwierćfinale, niestety nie dało awansu do kolejnej fazy zawodów.
Wracając do Marit Bjoergen, to planuje ona dokonać niesłychaną rzecz. Norweżka ma zamiar wygrać Puchar Świata bez udziału w Tour de Ski: „Wszystko będzie zależało od moich wyników w tych zawodach, w których wystartuję. Osobna sprawa to rezultaty innych narciarek.
Raz już mi się prawie udało wygrać Puchar Świata bez startu w Tour de Ski, więc wszystko jest możliwe. Musi się odpowiednio zgrać wiele czynników. Na razie wszystko idzie dobrze, a to zwiększa pewność siebie, która też jest potrzebna do wygrywania”.
Dzisiejszy start nie należał do najlepszych, bo Bjoergen w biegu półfinałowym finiszowała jako czwarta i została wyeliminowana właśnie na tym etapie rywalizacji. Czy uda jej się sięgnąć po zwycięstwo w klasyfikacji generalnej?
Już jutro kolejne zawody i liczymy na dobry występ Justyny Kowalczyk. Teraz czas na bieg na 5 kilometrów stylem dowolnym. Trzymamy kciuki.