Niko Kovac w rozmowie z Bildem rozliczył się z okresu pracy w Bayernie. Przyznał, że zatrudnienie Hansiego Flicka było u źródła jego pomysłem, którym podzielił się z bratem – Robertem Kovacem oraz z Ulim Hoenessem. „Hansi jednak poradził sobie wspaniale i kropka. Nie unikniemy porównań. Nie zazdroszczę mu, mam swój wkład w sprowadzenie go na pokład, ale to jego praca i jego osiągnięcie” – mówi były trener Bawarczyków w wywiadzie. „Nie jestem osobą, która powie, że po mnie wszystko powinno pójść źle. Trzymałem kciuki za Bayern i gratulowałem wszystkim z serca”.
Niko Kovac miał podpisaną z Bayernem umowę na dwa lata z opcją przedłużenia o trzeci. Nie aktywowano jej, bo trener po fatalnej porażce 1:5 z Eintrachtem Frankfurt zaoferował władzom swą rezygnację. Rozstanie było niezwykle polubowne. Choć zespół cierpiał w Bundeslidze, Kovac poprowadził go do kompletu zwycięstw w fazie grupowej Ligi Mistrzów.
Dziewięć miesięcy po zwolnieniu z roli trenera, na konto Niko Kovaca wpłynęła od Bayernu premia za zdobycie Ligi Mistrzów!
„Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że nie kieruję się pieniędzmi. Nie trzymałem kciuków za Bayern z powodu bonusu, ale też ani przez chwilę w finale nie miałem wrażenia, że przegra. Zespół potrzebował nowego impulsu” – przyznaje. Teraz jego celem jest ponowne wprowadzenie na europejskie salony AS Monaco. Choć jak przekonuje, na razie nie opływa w luksusy. Musi zredukować kadrę z ponad 40 piłkarzy do 25, a władze klubu z księstwa nie mają na inwestycje wszystkich pieniędzy tego świata. „Nie pływamy w monetach, jak Scrooge McDuck. Chwilowo warunki są raczej spartańskie. Z powodu remontu, przebieramy się w kontenerach. Ale podoba mi się to. Pachnie pracą i potem” – kończy Kovac w wywiadzie dla „Bilda”.